...

Już na wstępie powiem Ci, że ten artykuł nie zaprowadzi Cię do typowych miejsc, które możesz zobaczyć na Teneryfie. To nie przewodnik i nie folder reklamowy, który możesz zdobyć w każdej agencji podróży. Moim celem jest pokazanie Ci Teneryfy dzikiej, bez tłumów ludzi i typowych atrakcji turystycznych. Powiem Ci co mnie zachwyciło i gdzie nie chciałabym wrócić. Zacznę jednak od krótkiego wstępu czyli opowiem Ci jakim regionem są Wyspy Kanaryjskie, jaki tam panuje klimat, kiedy najlepiej lecieć. Opowiem też o kuchni z tego regionu oraz o najlepszej formie transportu.

Wyspy Kanaryjskie to region hiszpańskich autonomicznych wysp położonych na Oceanie Atlantyckim zaliczanych do Makaronezji. Do Makaronezji należą również Azory, Madera, Wyspy Zielonego Przylądka i Wyspy Selvagens. W skład Wysp Kanaryjskich wchodzą: Teneryfa, Gran Canaria, Fuerteventura, Lanzarote, La Gomera, La Palma i El Hierro. Mniejsze wyspy to Alegranza, Graciosa, Montana Clara, Lobos, Roque del Este i Roque del Oeste. Kanaryjska Wspólnota Wysp Kanaryjskich powstała w 1982 r.

Teneryfa to największa wyspa archipelagu, pogoda jest zróżnicowana przez mikroklimat. Nawet odległość 20 km sprawia, że temperatura się zmienia. Na Teneryfie w dowolnym miesiącu na południu może być nawet 10 stopni więcej niż na północy. Dlatego warto jest zabrać różnorodną garderobę do walizki aby nie być zaskoczonym.

Warto podzielić Teneryfę na część północną i południową. Tak naprawdę dzielą ją 3 pasma górskie: Teno na południu, Teide w centrum i Anaga na północy.

Południe Teneryfy to obszar, gdzie temperatura nie spada poniżej 20-23 stopni. To tu opady zdarzają się naprawdę rzadko, a nawet jeśli są to raczej jest to przelotny deszcz albo szybka burza, po której i tak wychodzi słońce.

Południe to idealne miejsce dla osób, które potrzebują naładować swoje baterie słońcem. Jeśli chodzi jednak o roślinność to nie zaskoczy Cię ona pięknymi okazami paproci czy palm. Jest sucho, mało roślin i panuje susza.

Anaga i Teno to góry porośnięte lasami laurowymi i krzewami. Lasy laurowe? Tak, tak, liść laurowy, który dodajesz gotując rosół to ten sam, który możesz znaleźć na Teneryfie. Wchodząc w te lasy czuć ich zapach, który unosi się w powietrzu.

W Anadze jest zdecydowanie chłodniej, powietrze jest wilgotne i często tworzą się chmury, z których może spaść deszcz. Góry są zielone, bajeczne, porośnięte różnorodnymi gatunkami kwiatów, krzewów i drzew. Jak trafisz na pochmurną pogodę w Anadze to możesz poczuć się jak w dżungli, jest mrocznie, wilgotno i tajemniczo.

Na Teneryfie dość często występuje kalima – zjawisko, które widać gołym okiem. Niebo robi się żółtawe, a to za sprawą piasku niesionego przez wiatr z Sahary. Wydaje się jakby ciągle była mgła z piachu, nie jest to przyjemne przede wszystkim dla oczu. Dłuższe przebywanie w takich warunkach może doprowadzić nawet do zapalenia spojówek, łzawienia albo zapalenia zatok. Generalnie nie polecam 🙂 Przeżyłam to zarówno na Teneryfie, jak i w Maladze. Poniżej zdjęcie z Malagi.

Do sprawdzenia pogody polecam aplikację Windy. Dzięki niej jesteś w stanie określić swoje dzienne aktywności.

Strefa czasowa, która panuje na Teneryfie to UTC/GMT +0:00 / +1:00 godzin. Różnica czasu między Polską a Teneryfą wynosi 1 godzinę. Na Teneryfie również dochodzi do zmiany czasu na letni i zimowy.

Roślinność

Teneryfa jest podzielona na kilka warstw o czym pisałam wcześniej, południe jest suche, w środku wyspy jest coraz więcej roślinności, natomiast najbardziej zielono jest na północy. Powietrze jest tam inne, chłodniejsze co można odczuć jako różnicę temperatury nawet w okolicach 5-10 stopni. Na północy panuje też duża wilgotność. Wiele gatunków roślin pochodzi właśnie z Teneryfy, ale jest część, która została przywieziona przez człowieka.

Transport na Teneryfie

Jak i czym najlepiej podróżować po Teneryfie? Jeżeli jedziesz na południe to tam transport publiczny w postaci autobusów jeszcze jakoś działa ale na północy – zapomnij. Możesz stać na przystanku cały dzień, a Twój autobus może nigdy nie przyjechać a nawet jak będzie nadjeżdżał to się np. nie zatrzyma no bo po co? Rozmawiałam na ten temat z lokalsami, którzy także są tym faktem oburzeni ale jakoś nikt z tym nic nie robi. Narzekają, wkurzają się i tak sobie życie płynie. Mañana, w końcu jakoś to będzie.

Ile kosztują bilety autobusowe? Jeżeli planujesz podróżować dużo komunikacją na południu to najlepiej jest kupić kartę publicznej firmy transportowej TITSA za 10 bądź 50 euro. Karta uprawnia Cię do nieograniczonej ilości przejazdów w ciągu doby (10 euro ) i w ciągu 7 dni (50 euro). Można ją kupić na lotnisku w automatach oraz na większych dworcach autobusowych.

Cena pojedynczego biletu u kierowcy jest zmienna. Zależy to od odległości gdzie akurat podróżujesz i od regionu. W autobusach można płacić zarówno gotówką jak i kartą.

Dla osób, które chcą zwiedzić zarówno południe jak i północ proponuję wynająć auto. Dojedziecie nim wszędzie bez stresu, że gdzieś nie zdążycie. Jest to bardzo komfortowe i w końcu jest to transport spod drzwi do drzwi. Masz też swobodę planowania wycieczki. Na wyspie jest bardzo wiele wypożyczalni aut więc problemów z wynajmem nie powinno być.

Chociaż uwaga, jeśli jedziesz w okresie karnawału (luty/marzec) to najlepiej zarezerwuj samochód wcześniej bo w tym czasie o auto jest prawdziwa walka. Polecam wypożyczalnie Cicar. Cena za dobę to około 40 euro, w cenie jest ubezpieczenie i co najważniejsze to to, że nie trzeba blokować depozytu na karcie kredytowej a nie w każdej wypożyczalni tak jest.

Jak parkować na Teneryfie i co oznaczają określone kolory linii na parkingu? Biały kolor to znak, że możesz parkować do woli, żółty oznacza, że Twój samochód może być odholowany i czeka Cię mandat, a niebieski kolor linii oznacza, że aby tam zaparkować musisz wnieść odpowiednią opłatę w parkomacie.

A może autostop?

Generalnie oczywiście polecam, tylko trzeba liczyć się z tym, że ktoś może podrzucić Cię tylko kawałek drogi i dalej znowu czekasz na kolejnego drivera. My akurat raz jechałyśmy z młodym chłopakiem, który podrzucił nas jeden odcinek drogi, potem doszłyśmy pieszo.

Kuchnia hiszpańska na Teneryfie

Kuchnia na Teneryfie jest bardzo zróżnicowana. To czego nigdy nie zabraknie to głównie ziemniaki, sery, mięso, owoce morza i wino, dużo wina. Opiszę kilka typowych potraw z tego regionu, obok których nie wolno przejść obojętnie.

Papas arrugadas to ziemniaki gotowane w skórce w dużej ilości soli, są dodatkiem większości dań, do tego pyszne sosy mojo picón: verde i rojo.

Puchero majorero to klasyczne danie jednogarnkowe, w którym znajdziesz dużo warzyw: ziemniaki, kukurydza, ciecierzyca, cebula, czosnek, marchew, bataty i papryka. Bardzo sycące.

Queso asado, a la plancha czyli grillowany bądź pieczony ser kozi, którego smak jest obłędny. Smakuje troszkę jak nasz oscypek ale jest bardzo delikatny. Podawany jest z sosami mojo picón, które jeszcze bardziej podkręcają jego smak. Ślina cieknie mi na samą myśl o nim. Czasem podawane są z żurawiną. Pycha.

Ryby i owoce morza to coś co lubię najbardziej. W mojej kuchni mogłyby królować krewetki, kałamarnice i ośmiornice. Uwielbiam je. Na Kanarach jest ich mnóstwo, w końcu ocean jest mega blisko więc byłoby dziwne gdyby się ich nie podawało w restauracjach.

Gambas al ajillo czyli krewetki smażone na oliwie z dodatkiem zielonej natki pietruszki i dużej ilości czosnku. Zazwyczaj dodaje się do nich kawałek ostrej papryczki aby podkręciła smak i nadała pikanterii. Często zamiast pietruszki jest kolendra i ta wersja dużo bardziej mi smakuje.

 

Pimientos al padrón to zielone papryczki smażone na oliwie i posypane gruboziarnistą solą. Nie musisz martwić się, że są ostre jak japaleño, co to to nie!

Pasta almogrote, która oryginalnie pochodzi z wyspy La Gomera znana jest na wszystkich Wyspach Kanaryjskich. Uzyskuje się ją poprzez zmieszanie 3 składników: koziego sera startego na miałki pyłek, oliwy i papryki. Sos ma gęstą konsystencję i jest dość ciężki i bardzo sycący. Ja zajadałam się nim w Medano w Restaurante Tasca La Lata Del Gofio.

To czego nigdy nie zabraknie na stole w restauracji na Wyspach Kanaryjskich to dwa sosy: mojo verde i mojo rojo. Mojo verde czyli zielony sos na bazie oliwy, pietruszki, kolendry i czosnku. Mojo rojo to natomiast mieszanka oliwy, czerwonej papryki, czosnku. Nie ma jednego przepisu na mojo. Byłam w wielu restauracjach i naprawdę w każdej te sosy smakowały zupełnie inaczej ale zawsze pysznie.

Kanaryjskie banany. Te owoce różnią się od zwykłych bananów, które widzimy w sklepach. Są mniejsze, a ich smak jest dużo bardziej wyrazisty, a konsystencja mniej mączna. Banany te rosną głównie na Teneryfie i La Palmie. Ich plantacje są bardzo duże a przechodząc blisko nich zapach unosi się w powietrzu.

Kawa. Co do zasady w Hiszpanii pije się dużo kawy. Rano w barze przed pracą, podczas przerwy w pracy, po obiedzie, po kolacji. Solo, cortado, con leche, bombón. Rodzajów jest bardzo dużo natomiast na szczególną uwagę zasługuje café barraquito. Składa się z kilku warstw i jest to prawdziwy rarytas. Na samym dole jest skondensowane mleko, następnie słodki likier, kawa i spienione mleko. Jest słodka i intensywna w smaku. Podawana jest zawsze w przezroczystej szklaneczce i udekorowana jest cynamonem i skórką cytryny albo limonki. Polecam spróbować.

Festiwale i karnawał

Hiszpanie generalnie bardzo lubią świętować i się bawić. Ich życie toczy się na ulicy, nic dziwnego skoro mają tyle dni pięknej pogody i słońca to tylko się bawić. Imprezy organizują dosłownie wszędzie i zawsze znajdą pretekst aby wspólnie wznieść toast. Święto dzielnicy, patrona miasta, imprezy kulturalne, sportowe, religijne. Nie ma to znaczenia. Ważne by wyjść na ulicę i wspólnie bawić się do białego rana.

Oczywiście najważniejszym świętem na Kanarach, a w szczególności na Teneryfie jest karnawał. Zawsze organizowany jest na przełomie lutego i marca. To drugi największy karnawał na świecie, pierwszy jest w Rio de Janeiro. Na Teneryfę w czasie karnawału zjeżdżają się turyści z całego świata. Tysiące ludzi bierze udział w paradach, pokazach, koncertach imprezach na ulicy i w barach. Na ulicach królują kolorowe stroje, przebrani są dosłownie wszyscy, od najmłodszych członków rodziny do najstarszych, którzy naprawdę wiedzą jak należy cieszyć się życiem i prawidłowo z niego korzystać.

Karnawał dotarł na wyspy już w XVI w. i początkowo były to imprezy dla biedniejszej klasy. Z czasem zyskał aprobatę arystokracji. Obecnie jest to fiesta dla każdego.

Moja podróż

To może dość już informacji jak z przewodnika. Teraz opowiem Ci o moim rewelacyjnym wyjeździe i mam nadzieję, że dam trochę przydatnych informacji.

Decyzja lotu na Teneryfę pojawiła się bardzo spontanicznie, natomiast to miejsce całkowicie mnie zaskoczyło, zauroczyło i rozkochało. Miałam jechać do Peru a wylądowałam na Teneryfie, no cóż… plany się zmieniają. Nie żałuję nawet jednej minuty na tej rajskiej wyspie i wiem, że wrócę tam niebawem. A Peru? Może za pół roku. A może lepiej nie planować tylko dać się zaskoczyć życiu?

Plan podróży przygotowywałam bardzo skrupulatnie, ustalałam co chcę i co muszę zobaczyć, no bo przecież są oczywiste must have na liście, chociażby Teide, na którym ostatecznie… nie byłam. Podeszłam do tego ambitnie, chyba zbyt ambitnie bo w 12 dni z podróżą, imprezą i bolącą głową dnia następnego nie dało się zobaczyć wszystkiego. Mam pewien niedosyt ale to dobrze bo naprawdę jest do czego wracać.

Zacznę może od początku. Poleciałam z przyjaciółką, chyba nie wspomniałam o tym wcześniej, a to bardzo ważne z kim lecisz w jakąkolwiek podróż. Dobry kompan to podstawa. W naszym przypadku to nie pierwszy wspólny wyjazd i na pewno nie ostatni. Dogadujemy się idealnie, mamy podobne preferencje i nikt do nikogo nie ma żalu i pretensji jak z przygotowanej trasy zboczymy w innym kierunku bo zachwyciła nas przyroda po drugiej stronie wyspy i postanowimy zostać tam pół dnia albo akurat mamy ochotę na nieplanowane tapas w małej knajpie, do której zaglądają tylko lokalsi.

Bilety kupiłyśmy chyba 1,5 miesiąca przed wylotem, więc dość późno i zapłaciłyśmy za nie jak za zboże. Czasem oczywiście zdarzają się promocje, szalone środy z LOTem ale co do zasady bilety na Kanary do tanich nie należą. Zasada im wcześniej tym taniej w tym przypadku się sprawdza dlatego polecam ich zakup z wyprzedzeniem.

Wylądowałyśmy na lotnisku Tenerife Sur i prosto z lotniska miałyśmy jechać do naszej miejscówki ale omyłkowo wsiadłyśmy do innego autobusu i pojechałyśmy w przeciwnym kierunku. Z Karoliną to normalne, nie byłam tym zaskoczona. Dzięki temu zjadłyśmy przepyszny obiad w kolumbijskiej knajpie (arepas i ceviche) i potańczyłyśmy w rytmach muzyki latino. Jak nasze podniebienia były zaspokojone to pojechałyśmy do małego, urokliwego miasteczka El Medano, a dokładnie do Hostelu Aloe Vera, który jest oddalony od centrum i turystów. Hostel okazał się strzałem w dziesiątkę. Ludzie z różnych części świata chociaż głównie z Europy, w tle dochodziły głosy w różnorodnych językach, każdy się uśmiechał i witał. Warunki w samym hostelu były bardzo dobre, czysto, schludnie, poprawnie. W kuchni zawsze czekała świeżo zaparzona kawa, a w szafkach jedzenie, które zostawili inni hostelowicze.

Kolejnego dnia obudził nas delikatny wiatr, który wpadał do pokoju poruszając kolorową zasłoną. Za oknem miałyśmy widok oceanu. Wokół cisza, spokój, tylko szum fal obijających się o skały. Dzień rozpoczęłyśmy od klasycznego śniadania. Hiszpańskie oliwki, dojrzałe awokado, soczyste, jędrne pomidory i pyszna kawa, taka z ekspresu. Aż się teraz rozmarzyłam… W kuchni słychać było rozmowy innych gości, którzy wymieniali się doświadczeniami gdzie byli, co zobaczyli, jak najlepiej dojechać w dane miejsce.

Po śniadaniu od razu poszłyśmy na plażę. Chciałyśmy poczuć lato w lutym. Potrzeba witaminy D była ogromna. W końcu w Polsce pożegnał nas śnieg i szary obraz Warszawy, co sprzyjało bardziej depresji niż spędzaniu czasu poza domem. Plaża w tym miejscu była bardzo ciekawa, z piaskiem i skałami o dziwnej strukturze, po których z łatwością się wspinałyśmy. Wokół nas garstka ludzi.

Wieczorem wybrałyśmy się do miasteczka na kolację. Oczywiście jak zawsze przed wyborem knajpy, robimy research wśród lokalsów. Dostałyśmy kilka polecajek na najlepsze restauracje. Obie z moją przyjaciółką jesteśmy marisco lovers tak więc zależało nam na knajpie gdzie będą serwowane świeże owoce morza. I trafiłyśmy do Tasca La Lata Del Golfio w samym centrum el Medano. Jadłam tam najlepsze w moim życiu pulpo (ośmiornicę) – a jadłam ich naprawdę dużo, do tego przepyszne gambas (krewetki) z sosem almogrote i oczywiście sosy mojo picón. Obłęd. Fiesta hiszpańska też była 🙂

W el Medano spędziłyśmy w sumie 3 noce, następnie pojechałyśmy do Adeje. Spędziłyśmy tam dwie noce i z naszego miejsca odwiedziłyśmy plażę las Americas. I właśnie tego miejsca Ci nie polecam.

To skupisko największych i najbardziej zatłoczonych kurortów. Znajdziesz tam mnóstwo hoteli o wysokim standardzie, pięknymi basenami i atrakcjami, które są w niedalekiej odległości od plaży. Niewątpliwie, jeżeli ktoś podróżuje z małymi dziećmi to taka opcja all inclusive jest idealna bo hotel z wyżywieniem zapewnia atrakcje dla dzieci (animacje, gry i zabawy). Natomiast trzeba wziąć pod uwagę, że jest głośno, turystów całe tłumy i mieszkasz w molochu.

My oczywiście wiedziałyśmy od początku, że tak tam będzie natomiast zależało nam bardzo na snorkelingu, chciałyśmy podziwiać podwodny świat oceanu.

Wykupiłyśmy wycieczkę z firmy diving atlantis, na której towarzyszyli nam nasi koledzy z hostelu w el Medano, którzy dojechali do nas i kolejne 6 dni spędziliśmy razem podróżując.

Snorkeling bardzo Ci polecam. Wypłynęliśmy na ocen kajakami. Zatrzymywaliśmy się w określonych miejscach a wokół nas pływały delfiny. Następnie popłynęliśmy dalej do skał i tam zatrzymaliśmy nasze kajaki. Mieliśmy około pół godziny czasu na nurkowanie i oglądanie pięknych rybek. Szukaliśmy też żółwi, ale niestety tego dnia ich nie było.

Po naszej wycieczce spędziliśmy tam jeszcze trochę czasu, zrobiliśmy zakupy w hiszpańskiej Mercadonie (tak btw to mój ulubiony supermercado), a wieczorem pojechaliśmy na dosłownie bezludną wyspę, opuszczoną plażę El Ancón Beach nad oceanem. Plaża z czarnym piaskiem, do którego trzeba było zejść z góry gdzie zaparkowaliśmy nasze auto. Poza nami nie było tam nikogo. Wiał lekki i bardzo ciepły wiatr, woda w oceanie była bardzo przyjemna i zachęcała do kąpieli. Jednak z kąpielą trzeba było bardzo uważać bo fale były bardzo duże i niebezpieczne. 

Na plaży poznaliśmy się z portugalskim żeglarzem i zupełnie nie chodzi mi tu o człowieka. Portugalski żeglarz to meduza, bardzo mocno parząca. Ma charakterystyczny, unoszący się na powierzchni wody pęcherz zakończony małym żagielkowatym grzebieniem, który słuzy jej do przemieszczania się. Od spodu zwisają polipy, które mogą osiągać długość kilkunastu metrów. Żeglarz portugalski ma bardzo silne parzydełka. Meduzy te powodują na całym świecie oparzenia mniej lub bardziej poważne w skutkach, czasem prowadzące do śmierci. I choć z daleka ta meduza wyglądała przepięknie bo jej kolory są obłędne to woleliśmy się naprawdę do niej nie zbliżać.

Plaże na wschodzie są mroczne, surowe, piasek jest czarny. Zdecydowanie to nie miejsce dla osób, którym marzy się drink z palemką. Mnie te plaże urzekły, przede wszystkim ciszą i dzikością. Nie było tak zupełnie nikogo, zamiast ludzkich odgłosów mogłam kontemplować szum oceanu, patrzeć jak fale odbijają skały i podziwiać żeglarza portugalskiego.

Po kąpieli w ocenie wybraliśmy się do Restaurante San Diego, którą bardzo polecam. To kolejne miejsce, które zachwyca jedzeniem i obsługą. Samo miejsce jest niedaleko plaży.

Masca

Kolejnego dnia pojechaliśmy do Masca. To niewielka wioseczka w północno-zachodniej części wyspy, która każdego dnia odwiedzana jest przez rzesze turystów. Położona jest pośrodku gór Teno. Wjeżdżając na Mascę trzeba być naprawdę bardzo dobrym kierowcą. Droga jest długa i bardzo kręta, więc jeśli masz problemy lokomocyjne polecam jakiś aviomarin. Od razu zarekomenduję Ci pojechanie tam z samego rana, kiedy jest mniej ludzi i można znaleźć jakieś miejsce do zaparkowania. Po drodze na Mascę warto zatrzymać się w dwóch punktach widokowych: Mirador Cherfe i Mirador Masca. Do wąwozu poprowadzi cię kamienista droga, na której końcu zobaczysz punkt widokowy. Po drodze natkniesz się na kozy i różne, kolorowe ptaki. W Casa Fidel możesz spróbować lodów o smaku kaktusa. W okolicy Masca jest kilka szlaków z punktami widokowymi np. Mirador Cruz de Hilda – Mirador de Barracan. Dokładnie w tym punkcie widokowym znajduje się Cafeteria Mirador la Cruz de Hilda. To mała restauracja z przepięknym punktem widokowym na Mascę. Znajduje się przy drodze prowadzącej w stronę Buenavista del Norte. Z tego miejsca można wyruszyć też na dalsze szlaki.

Dzień zakończyła kolacja w rewelacyjnej restauracji, w której można było poczuć się jak w dżungli. Restauracja nazywa się Guachinche El Cordero. Grillowane mięso i inne klasyki kuchni kanaryjskiej w pełnej roślin restauracji z ogrodem. Jedzenie było obłędne, porcje bardzo duże, obsługa na piątkę a samo miejsce zupełnie inne niż typowe restauracje. Po środku jakiejś drogi, oddalone od miasta. W środku palmy, kolorowe kwiaty, różnorodne rośliny. Wieczorem dojechaliśmy do Puerto de la Cruz gdzie stacjonowaliśmy przez kolejne dni. Bardzo też polecam zwiedzanie wyspy właśnie w taki sposób – aby się przemieszczać i mieszkać w różnych jej częściach.

 

Północ Teneryfy

 

Puerto de la Cruz leży na północy Teneryfy. To właśnie w tych okolicach jest najwięcej charcos czyli naturalnych basenów, surowych wybrzeży i plaż z ciemnym piaskiem. Na północy możesz także zobaczyć plantacje zielonych bananów.

Puerto de la Cruz jest dość dużym miasteczkiem, bardzo urokliwym z dużą ilością murali. To miasto rybackie. Poza małymi domkami o niskiej zabudowie architektonicznej są oczywiście hotele natomiast ja tego w ogóle nie odczułam. W Puerto mieszkałyśmy też w dwóch różnych miejscach więc może zmiana apartamentu na to wpłynęła, że turyści się dla mnie rozmyli. Mniejsze miasteczka w tej okolicy i na pewno mniej oblegane to Icod de los Vinos, Garachico Tacoronte y El Sauzal.

Nasz kolejny dzień rozpoczęliśmy śniadaniem w porcie w restauracji la Cofradia w Puerto de la Cruz. Była to lokalna restauracja, do której przychodzą marynarze, którzy rano wypływają na ocean do pracy. Wszyscy się tam znają i traktują jak wielka rodzina. Panie, które pracują w kuchni przygotowują specjalne, domowe specjały m. in coś jak polski smalec, a także ryby na wiele różnych sposobów. Nasze śniadanie było proste, sycące i bardzo smaczne. Tortilla francesa czyli omlet jajeczny a do tego świeża bagietka z pomidorami i oliwą.

Po śniadaniu ruszyliśmy od razu na trekking w góry Anaga. Parque Rural de Anaga powstał 7-9 miliardów lat temu w wyniku wybuchu wulkanu. To najbardziej zielona część wyspy gdzie panuje dużo wilgoci. Góry pokryte są mgłą, a małe kolorowe miasteczka to największy urok tej części wyspy. W Górach Anaga nudzić się na pewno nie będziesz. Szlaków jest całe mnóstwo, że można robić nie tylko wielogodzinne wędrówki ale nawet kilkudniowe. Możesz przejść się opuszczonym wąwozem, zobaczyć pozostałości wulkaniczne albo piękne wodospady.

Szlaków jest bardzo wiele i jest w czym wybierać. Są trasy bardziej wymagające z większym wzniesieniem i mniej wymagające. Każda jest na swój sposób atrakcyjna. My wybraliśmy się na Roque de Toborno. Szlak rozpoczyna się obok małego kościoła, w samym centrum miasta o tej samej nazwie. Ten szlak to taka ósemka, którą można obejść na różne sposoby. Ścieżka, którą my wybraliśmy prowadzona była od zachodniej strony kościoła, była nieco trudniejsza od pozostałych i bardziej niebezpieczna ale widoki zapierały dech w piersiach. W połowie szlaku był Mirador Barranco la Fajana, z którego mogliśmy podziwiać przepiękny górski krajobraz a z Mirador Roque de Toborno linię brzegową. Trasa miała około 5 km. 

Tego dnia na kolacji byliśmy w plenerze na plaży. Nie zawsze trzeba jeść w super restauracjach. Dla mnie zakupy najpotrzebniejszych produktów takich jak oliwki, chorizo, warzywa, dobre wino i sosy mojo picón było całkowicie wystarczające. My takie pikniki mieliśmy na Playa de la Caleta oraz Playa de Radazul.

Wrócę jeszcze do miasteczka Puerto de la Cruz bo nie sposób jest nie wspomnieć o Bistro El Camino. To niewielki bar, w którym podawane są dania zarówno mięsne jak i wegetariańskie. Można się tu wybrać zarówno na śniadanie, lunch jak i kolację (warto zrobić rezerwację jeżeli mamy zamiar iść tam wieczorem bo chętnych nie brakuje a lokal nie jest za wielki). Stoliki są zarówno w samym bistro jak i kilka metrów dalej na tarasie widokowym, z którego podziwiać można z jednej strony ocean, a z drugiej piękną zieleń na wzgórzu. My zatrzymałyśmy się tam na pyszną kawę, a następnie poszłyśmy w stronę Jardin Botánico czyli ogrodu botanicznego w Puerto de la Cruz.

Jardin Botánico to must have do odwiedzenia dla osób, które uwielbiają naturę i roślinność. Można tam spotkać wiele zaskakujących i różnorodnych gatunków roślin. Warto zaplanować sobie minimum 1,5 h na taki spacer po ogrodzie aby spokojnie go zwiedzić, poczuć zapachy, dotknąć rośliny.

Karnawał

Zwieńczeniem naszego wyjazdu na Teneryfę był karnawał. To drugi, zaraz po Rio de Janeiro największy karnawał na świecie o czym pisałam wcześniej. Jadąc na Teneryfę nie wiedziałam, że akurat na niego trafimy. W tym czasie na Teneryfę przyjeżdżają tysiące turystów by wziąć udział w pokazach, paradach, koncertach i imprezach do białego rana. Całe miasto Santa Cruz De Tenerife, czyli stolica, po brzegi wypełniona jest ludźmi. Na ulicach wszędzie słychać gwar, hałas i głośną muzykę. Bawią się wszyscy. W paradach uczestniczą dzieci, młodzież, dorośli i osoby starsze. Ze sceny schodzą ostatni Ci najbardziej wytrwali. 

Na karnawał należy się odpowiednio przygotować. Przebranie to podstawa. My swoje kupiłyśmy w chińskim sklepie. Ludzie mają niesamowitą wyobraźnię. Możesz zobaczyć przebrania różnorodne. Od postaci z bajek czy filmów, zwierząt, roślin, pieniędzy, po prostu wszystko. Impreza trwa kilka dni.

Praktyczne informacje na koniec

Ja spędziłam na Teneryfie 12 dni z podróżą i dla mnie to zdecydowanie za mało. To wyspa, która zasługuje na przynajmniej kilkutygodniową wyprawę.  Sama nie byłam na Teide, w Parku wodnym Siam Park czy chociażby nie zobaczyłam Los Gigantes, które miałam w planach. Teneryfa oferuje o wiele więcej niezwykłych miejsc i smaków do odkrycia niże te przedstawione przeze mnie. Bez względu na to, czy jesteś miłośnikiem przyrody, entuzjastą kultury czy smakoszem, Teneryfa na pewno spełni Twoje oczekiwania i dostarczy niezapomnianych wspomnień z podróży. 

Dlatego moja rada dla Ciebie jest taka by ustalić początkowy cel podróży (plażing i chilling, a może górskie szlaki i zdobywanie Teide). Jeżeli masz mało czasu i dni urlopowych to nie łudź się, że objedziesz cała wyspę. Nie narzucaj sobie tempa jakbyś conajmniej miał przebiec maraton bo będziesz się frustrować, że nie starczyło Ci czasu a Twoja checklista nie jest zrealizowana.

Na koniec jeszcze kilka porad ode mnie i najważniejszych informacji:

  • Teneryfa ma dwa lotniska: Sur i Norte, dlatego możesz lecieć od razu w góry albo bezpośrednio na plażę,

  • warto mieć kartę EKUZ, którą wyrobisz w NFZ przed wylotem,

  • polecam kartę Revolut do robienia płatności i szybkiej wymiany walut,

  • rekomenduję firmę Cicar do wynajęcia samochodu zwłaszcza jeżeli wybierasz się na północ.

Seraphinite AcceleratorOptimized by Seraphinite Accelerator
Turns on site high speed to be attractive for people and search engines.