...

Jak nauczyłam się mówić po hiszpańsku?

Niektórzy stawiają sobie za cel znalezienie wspaniałej pracy, zarabianie wielkich pieniędzy, inni chcą podróżować. Moim celem było nauczenie się języka hiszpańskiego. Nie znając kultury ani żadnej osoby w Hiszpanii, postanowiłam, że wyjadę tam na studia i nauczę się ich języka. To był mój cel! Mały czy duży? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Tobie.

Zacznijmy od… początku

Pewnie pomyślisz, że poszłam na filologię hiszpańską i na tym koniec historii. Bynajmniej. Wszystko zaczęło się jeszcze w liceum. Matura, wybór studiów. Zanim rozpoczęła się moja przygoda z “Iberią” miałam być architektem krajobrazów. Od zawsze lubiłam rysować. Projektowanie ogrodów….how cool is that?

Profilaktycznie jednak złożyłam dokumenty również na administrację, gdyby ołówki i programy graficzne nie były mi pisane. Wiecie… takie zdroworozsądkowe postępowanie. W końcu urzędy są wszędzie.

Czerwiec 2005, egzamin praktyczny z rysunku. Martwa natura. Wynik pozytywny, zdałam. Dostałam się na administrację i architekturę krajobrazu. Moje marzenia zaczynały się spełniać.

 

Moja pasja – język hiszpański

A hiszpański? A wyjazd? Sprawdziłam możliwości wyjazdu na stypendium ERASMUS do Hiszpanii na obu kierunkach. Okazało się, że tylko na administracji istniała możliwość wyjazdu do kraju, w którym króluje flamenco, vino tinto i ognisty temperament mieszkańców. Na architekturze zaproponowano mi kraje skandynawskie, a przecież ja tak nie lubię zimna.

Nie zastanawiałam się długo, przecież rysować mogę zawsze i wszędzie. Wybrałam kierunek, wybrałam stypendium, wybrałam swoją drogę, a co najważniejsze – zrobiłam pierwszy krok by osiągnąć swój cel.

Z Olsztyna do Hiszpanii

Pamiętam 18 września 2006 jakby to było dziś. To była długa podróż…..Do Burgos dotarłam z 3 dziewczynami, które poznałam w Olsztynie jeszcze przed wyjazdem.

Na dworcu autobusowym w Hiszpanii czekał na nas Krzysztof, nasz współlokator. Przyjechał po nas z Antoniem właścicielem mieszkania, które mieliśmy razem wynajmować. Była 6 rano, wiał chłodny wiatr, było ciemno niczym środek nocy. Pierwsze doświadczenie z Hiszpanią, miało niewiele wspólnego z tym jak sobie ją wyobrażałam.

Obecnie do Girony można dolecieć w 3 godziny. Moja podróż trwała dobę. Zmęczona, lecz podekscytowana wsiadłam do samochodu z ciekawością tego co mnie czeka. Po drodze zdążyłam przypomnieć sobie podstawowe zwroty dzięki naszemu “przewodnikowi”. Seńor Antonio próbował zagadywać szlagierami w stylu “Cómo estais? Que tal el viaje? Todo bien?”.

Dotarliśmy na miejsce. Prysznic, śniadanie, rozpakowywanie. Byłam tak zajarana całą sytuacją, że zapomniałam o swoim zmęczeniu. Bez namysłu ruszyliśmy na zwiedzenie okolicy.

Pierwsze starcie. Wchodzę na ring.

Jak prawdziwi turyści mieliśmy wszystko – mapy, aparaty i polskie kiełbasy. Nasz pierwszy cel to Plaza Mayor, spektakularny i wielki. Przekonałem się tam, że hiszpański lifestyle można opisać jednym słowem – szum. Było to słychać od razu, gdyż na placu byli wszyscy: młodzi, starsi oraz dzieci.

Pierwszą rzecz, którą sobie uświadamiasz w Hiszpanii to sposób w jaki ludzie ze sobą rozmawiają. Jedni się śmieją, drudzy kłócą, trzeci głośno rozmawiają, gestykulują. Wszędzie było słychać się mój ukochany język hiszpański. Jestem w niebie – pomyślałam. To ta atmosfera, której częścią stajesz się szybko w sposób automatyczny. My Polacy, w porównaniu do nich, mamy w sobie jakieś zahamowania w ekspresji i mowie ciała. No chyba, że pijemy. Wtedy wszyscy jesteśmy Hiszpanami.

Kolejny przystanek – Uniwersytet. Pierwsze zadanie to zapytać o drogę. Czułam się dobrze ze swoim poziomem języka i wiedziałam, że będzie to dla mnie przysłowiowa bułka z masłem. I rzeczywiście tak było. Problemy zaczęły się gdy trzeba było zrozumieć odpowiedź. Starsza pani, która pomagała nam dotrzeć do celu, z bezwzględną dokładnością tłumaczyła chyba wszystkie możliwe szczegóły czekającej nas trasy. Mówiła tak szybko, tak niewyraźnie i tak sepleniła w hiszpańskim stylu, że zrozumiałam tylko pojedyncze słowa.

Tymczasem wyszła ze mnie moja polskość – nie dałam po sobie poznać, że nie rozumiem. Niestety.

Komunikacja międzyludzka pomimo tego, że jest jedną z najistotniejszych potrzeb człowieka, wymaga dużego wysiłku. W tym przypadku wymiana myśli była jednostronna. Weszłam na ring i dostałam… w twarz.

Po wszystkich tych latach wiem, że należy dążyć do realizacji swoich pragnień bez względu na to jak patetycznie to brzmi. Nie wolno się zniechęcać, nawet jeżeli na początku nie wychodzi. Przeszkody na drodze do celu będą zawsze. Bez nich nie byłoby progresu, nie było by Españolity – mojej szkoły języka hiszpańskiego.

Jeżeli masz w życiu swój księżyc, na który chcesz bardzo polecieć to wiedz, że wybrałeś właściwy cel.

Seraphinite AcceleratorOptimized by Seraphinite Accelerator
Turns on site high speed to be attractive for people and search engines.